moim wyjazdem na zasłużony urlop.
Działo się, działo..,. ale post z urlopu zaprezentuję innym razem.
Dziś jeszcze w tonacji wakacyjnej, bo pogoda sprzyja.
Pokusiłam się opleść przepiękna, dużą kameę koralikami.
Wiem, wiem, że oplot z koralików Toho byłby ładnieszy.
Niestety, wtedy jeszcze takowych nie miałam a ręce zbyt mnie
"świerzbiły" do tej pracy, więc jest, tak jak jest.
A, że kamea ta, miała być tylko dla mnie, to tak mi wystarczyło.
Zresztą, to była moja pierwsza tego typu praca.
Kamea razem z oplotem ma wymiary 4,5 x 3,8 cm.
Zawiesiłam ją na długim 66-cio centymetrowym naszyjniku,
do wykonania którego użyłam czarnych koralików, jak w oplocie kamei,
posrebrzanych kuleczek oraz 6 kulek nocy kairu, żeby spotęgować
słoneczne refleksy.
W czasie wykonywania zdjęć moją kameą zainteresowała się
mała muchówka. Ciekawe, czy spodobała jej się moja praca?
Kamea prezentuje się dobrze w koralach:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO tak. Również pozdrawiam:)
UsuńŚliczna. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuńbardzo lubię kamee -
OdpowiedzUsuńwprawiają mnie w iście
nostalgiczny nastrój :)
Mam tak samo. Zawsze mi się podobały. To takie wspomnienie dawnych czasów.
OdpowiedzUsuńPań z epoki wiktoriańskiej, siedzących przy popołudniowej herbatce i ciasteczku. Ech...tak móc się przenieść w czasie....